Wyszukiwarka



Strona główna » Futbol IV liga śląska

Historyczne pół godziny

Uwaga, otwiera nowe okno. PDFDrukujEmail

- Operacja „Angielski weekend” – pomyślnie zakończona! Nieco po wojskowemu rozpoczyna swój komentarz do czwartkowo-sobotniego dwumeczu futbolistów Rekordu – Mirosław Szymura, trener bielszczan.

 

- Trochę się obawialiśmy szalonego tempa rozgrywek, dwóch spotkań wciągu trzech dni. Obawy okazały się niepotrzebne. Ta krótka, dynamiczna „operacja” zakończyła się pełnym sukcesem. Są dwa zwycięstwa, przy bilansie bramkowym 11:2. W Marklowicach zwyciężyliśmy jak najbardziej zasłużenie i tylko przez moment, przy utracie gola, straciliśmy kontrolę nad nim. Warto jednak zauważyć, że w feralnej chwili pod naszą bramką zabrakło Przemka Suchowskiego, który wówczas był opatrywany przez masażystę. Według mnie kluczowa dla losów meczu z Polonią była szybka odpowiedź Krzyśka Koczura i jego trafienie na 3:1. Mając w podświadomości zbliżający się mecz z Iskrą chłopcy troszkę spuścili z tonu. Z tych samych względów dokonaliśmy z Tomkiem Dulebą takich, a nie innych zmian. Chcieliśmy dać nieco odpocząć kluczowym zawodnikom. Jak jednak pokazał przebieg sobotniego meczu sformułowanie „kluczowy gracz Rekordu” w praktyce nie istnieje. Na takie miano zasługuje cała kilkunastoosobowa ekipa. A samo spotkanie miało kilka swoich podtekstów. W poprzedniej rundzie Iskra ograła nas na swoim boisku 3:1, a kilka tygodni temu pokonała lidera. Naprzeciw siebie stanęli bracia – Andrzej i Adam Maślorzowie. Ja z kolei miałem okazję przez pewien czas współpracować z trenerem Janem Żurkiem w sztabie szkoleniowym Podbeskidzia. Sam mecz do 60-ej minuty nie zaskakiwał swoim przebiegiem. Prowadziliśmy na boisku i „na zegarze”. Potem dwa błyskawiczne trafienia z rzutów karnych i nastąpiło pół godziny, które pewnie przejdzie do historii naszego klubu. To był okres koncertowej gry. Piękne akcje i efektowne bramki, których padło aż sześć w trzydzieści minut. Pamiętajmy jeszcze, iż nie wszystkie stworzone okazje wykorzystaliśmy! Jak powiedział po spotkaniu z pszczynianami nasz prezes: gdybyśmy trafili wszystko, to … „zabrakłoby nam zegara”! Absolutnie wszyscy zasłużyli na pochwały po tym spotkaniu. Nie da się jednak nie wspomnieć o bramkowym wkładzie ludzi, którzy weszli na boisko z ławki rezerwowych – Alanie Czerwińskim, Danielu Kasprzyckim i Mateuszu Waliczku. Doskonale w środku pola zagrali – Michał Marek z Krystianem Papatanasiu. Obrona? Prawdziwy monolit! No i cztery gole autorstwa Bartka Woźniaka. Potrzebował takiego meczu, bo we wcześniejszych potyczkach brak trafień przekładał się na jego nieco nerwową grę. Zagraliśmy na szóstkę z plusem! Już wcześniej chcieliśmy prezentować tak efektowny futbol, ale w naszych poczynaniach widoczna była presja wyniku. Wreszcie w naszej grze były – swoboda i radość. Wprawdzie na szczycie tabeli nadal status quo, ale nie patrzmy na nią, cieszmy się nadal naszą grą!

TP

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby Twój komentarz pojawił się od razu,
w przeciwnym wypadku będzie wymagał moderacji

Kod antysapmowy
Odśwież