Wyszukiwarka



Strona główna » Wywiady

Dopiero II liga sprawiłaby mi "przyjemny problem"

Polecamy Państwa uwadze lekturę wywiadu, którego udzielił portalowi Sport Śląski prezes Rekordu – Janusz Szymura.

 

Trudno w naszym regionie o mądrzej budowany klub. W futbolu Rekord Bielsko-Biała bije się o III ligę, w futsalu o mistrzostwo. O przyszłości bliższej i dalszej porozmawialiśmy z jego prezesem Januszem Szymurą.

Zacznijmy naszą rozmowę od IV-ligowych piłkarzy. Czy władze klubu postawiły im na wiosnę za cel awans do III ligi śląsko-opolskiej?

Janusz Szymura: - Nie jest tak, że powiedzieliśmy im „Macie awansować!“ i jeśli tego nie zrobią, to stanie się jakaś katastrofa. Niemniej, na pewno chcielibyśmy grać w III lidze i wszystkich w klubie by to ucieszyło. Ale jak to w takich wypadkach się mówi - boisko wszystko zweryfikuje. Zaczęliśmy od porażki 1-4 z Podbeskidziem II Bielsko-Biała, co dało nam sporo do myślenia. Żeby awansować, musimy wygrywać mecze.

Rekord jest klubem budowanym od podstaw. Szkolicie młodzież, budujecie nową szkołę. Jaki jest jednak długofalowy cel? Planujecie iść w górę w hierarchii piłkarskiej czy to futsal jest najważniejszy?

- Powiem tak: naszą wizytówką faktycznie jest futsal. To z tej dyscypliny klub się wywiódł i my chcemy mieć w ekstraklasie futsalu określone znaczenie. Tu chcemy się wyróżniać. Natomiast piłka nożna też jest w klubie ważna. Jakżeby inaczej, gdy mamy tak szerokie szkolenie? Blisko 300 dzieci i młodzieży u nas ćwiczy. Gdzieś oni później muszą grać i tu naturalnie potrzebna jest drużyna seniorów. Szkolenie jest bardzo rozwinięte, więc szkoda, żeby ci chłopcy nie mogli grać jak najwyżej. A jak wysoko? Trudno mówić. Już poziom IV-ligowy jest dla nas w klubie dość zadowalający...

Nie jest więc tak, że stawiacie sobie za cel np. w 10 lat do I ligi? Wyklucza pan taki scenariusz?

- (śmiech) Nie wykluczam. Ale to wszystko zależy zawsze od ludzi. Jeżeli się zbierze grupa osób, którym na tym zależy, to moją rolą, jako prezesa, jest tylko wspomagać pewne rzeczy, dawać szanse. Na ile ktoś potrafi je wykorzystać - to już jest po stronie zawodników i trenerów. Dla nas, gdybyśmy w następnym sezonie, lub kiedyś w przyszłości, trafili do III ligi, nie byłoby to przeskokiem. U nas jest taka zasada, chyba już szerzej znana, że zawodnicy nie utrzymują się tylko z grania w piłkę. Pracują, studiują,  a granie to dodatkowa sprawa. Nawet - w zdecydowanej większości - jest tak w ekstraklasie futsalu. Tam chodzi tylko o to, żeby praca nie kolidowała z codziennymi treningami. Jeżeli awansujemy do III ligi, to ten model się nie zmieni.

A co w przypadku ewentualnego dalszego marszu w górę hierarchii piłkarskiej?

- Dopiero awansując do II ligi, zawodnicy sprawiliby prezesowi „kłopot“. Trzeba by wówczas budować filozofię klubu zupełnie inaczej. Ale na ten moment to zupełne „science fiction“. Jeżeli spowodują, że taki przyjemny problem będzie, wtedy trzeba się będzie zastanowić co dalej. Marka „Rekord“ na dużym boisku musiałaby być bardziej rozpropagowana, zainteresowanie musiałoby być większe, tak sponsorów, jak i kibiców.

Zostawmy na razie piłkę i porozmawiajmy o ekstraklasie futsalu. Jak pan widzi szansę na walkę o mistrzostwo Polski?

- Na tym etapie, to byłbym zadowolony gdyby... tych play-off’ów nie było. Cieszylibyśmy się wówczas niezwykle ze zdobycia wicemistrzostwa Polski. A w tej chwili musimy się cieszyć z tego, że jesteśmy w najlepszej ósemce w kraju. Jak to się zakończy, trudno w tej chwili powiedzieć. Droga przed Rekordem jest niezwykle trudna. Mecze z Cleareksem Chorzów już są bardzo ciężkie. Rywale - wzmocnieni w połowie sezonu byłymi zawodnikami FC Siemianowice Śląskie - potrafią naprawdę sporo. Każdy mecz, każde zwycięstwo, będzie wydarte z gardła. W żadnym ze spotkań nie zabranie emocji. W przypadku, gdybyśmy szczęśliwie przeszli do dalszej rundy, czeka nas tam najprawdopodobniej mistrz Polski Akademia Pniewy, wzmocniona trójką Hiszpanów. Wiosną, oprócz Wisły Kraków, ta drużyna gra najlepiej. A jeżeli byśmy przeszli, to wtedy pewnie trafimy na Wisłę. Jest to niesamowicie długa droga i nieprawdopodobnie trudna. O tym, czy coś osiągniemy, zadecydują niuanse.

Z drużyny, jak i z pracy trenera Andrei Bucciola, może pan chyba jednak być zadowolony?

- Myślę, że mamy dobrą, techniczną drużynę. Jest to najwyższa półka w kraju. Spory w tym udział szkoleniowca. A na pewno nie jest mu łatwo, bo... w szatni to czasem wydaje się, że jest pięciu czy sześciu trenerów, takich mamy zawodników. Trener jednak bardzo dobrze to prowadzi. Wiadomo, to jest rdzenny Włoch, więc na szereg niuansów nie jest czasem w stanie od razu zareagować, co rodzi czasem pewne problemy, ale sposób prowadzenia drużyny i mentalne zaangażowanie na pewno chłopakom pomagają.

Od strony organizacyjnej, jako prezes klubu, czuje pan wsparcie miejskich władz? Czy nie jest ono wystarczające?

- Podobnie jak wszystkie kluby otrzymujemy wsparcie na szkolenie dzieci i młodzieży zarówno w piłce nożnej, jak i w futsalu. Kilku zawodników z ekstraklasy futsalu otrzymuje z gminy stypendium. To są główne formy wsparcia. Oprócz tego... dobre słowo, zainteresowanie, ale na pewno nie ma co tego mierzyć skalą tego, jak miasto pomaga Podbeskidziu. Zresztą my znamy swoje miejsce w szeregu, a Podbeskidzie to oczko w głowie gminy. Myślę, że tak przez najbliższe lata będzie. Przy okazji powiem, że Rekord, jako klub w wielu miejscach wyjątkowy, jest jedynym w ekstraklasie futsalu, który ma formę sportowej spółki akcyjnej. W związku z tym, wzorem Podbeskidzia i BKS-u Stal złożyliśmy gminie propozycję, żeby również była akcjonariuszem naszego klubu, ale przeciwnie niż w wymienionych wyżej zespołach, nie spotkało się to z zainteresowaniem władz miasta...

O zainteresowaniu miasta już wiemy, a co z zainteresowaniem drużynami Rekordu ze strony kibiców? Jest pan z niego zadowolony?


- Przede wszystkim nasze działania idą w stronę zainteresowania futsalem. To jest bardzo ciekawa, dynamiczna dyscyplina, więc hala zwykle albo jest całkowicie zapełniona, albo prawie pełna. Tu chcemy być jak najbardziej widoczni. Od tego weekendu wprowadziliśmy nowy zespół cheerleaderek. Dziewczyny na pewno atrakcyjne, z ładnym programem, więc to na pewno dodatkowy element przyciągający ludzi na trybuny. Bardzo się cieszymy z tego, że od tego sezonu w każdej kolejce jeden mecz jest transmitowany przez Orange Sport, co jeszcze wzmaga zainteresowanie futsalem.

Jak sytuacja wygląda z zainteresowaniem kibiców piłką nożną Rekordu?

- Tutaj faktycznie zarówno ja, jak i trenerzy czy zawodnicy, nie jesteśmy zadowoleni z wielkości zainteresowania Rekordem. Do nas na mecze przychodzi 100, 200, maksymalnie 400 kibiców. Chcielibyśmy, żeby było więcej, ale też jesteśmy realistami. Zainteresowanie w wiadomy sposób jest ukierunkowane na mecze Podbeskidzia, później jest jeszcze BKS. My jesteśmy trzeci w szeregu, więc myślę, że zainteresowani nami są głównie ludzie, którzy generalnie lubią piłkę nożną i chętnie pójdą na mecz niższych lig. Nie czynimy tu jakichś specjalnych zabiegów w tym względzie, bo musiałoby się to stać jednak bardziej oddolnie. Proszę zwrócić uwagę, że IV liga w wydaniu śląskim jest ligą bardzo silną. Niech kogoś nie zmyli, że na czele jest Czaniec, czyli niewielka miejscowość, skądinąd bardzo groźny, dobry rywal, ze świetnym trenerem, byłym szkoleniowcem naszej ekipy futsalowej, ale w tej lidze rywalizujemy też z Czechowicami-Dziedzicami, Żorami, Jastrzębiem, Żywcem, Pszczyną, Mikołowem. Kluby, z którymi się mierzymy, są głównymi drużynami tych dość dużych przecież miast. Tam to zainteresowanie siłą rzeczy jest większe. Wygrywać z nimi to za każdym razem jest duże wyzwanie. Jak mi życie zawodowe pozwala, staram się być na większości meczów i poziom naprawdę jest dość wysoki.

Na koniec chciałbym spytać o sprawy infrastrukturalne. Czy w przypadku awansu do III ligi trzeba będzie coś zmieniać na waszym boisku w Cygańskim Lesie?

- Myślę, że nie będzie specjalnych problemów. Przypomnę, że gościnnie kiedyś kilka meczów rozegrała u nas drużyna BKS-u, gdy na stadionie przy Rychlińskiego trwały prace modernizacyjne. Obiekt jest przystosowany zarówno jeśli chodzi o przyjmowanie kibiców gości, jak również nawet o monitoring, jeżeli byłaby taka potrzeba. Infrastrukturalnych obaw na pewno więc nie mamy.

Rozmawiał Michał Trela.

Źródło: sportslaski.pl

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby Twój komentarz pojawił się od razu,
w przeciwnym wypadku będzie wymagał moderacji

Kod antysapmowy
Odśwież