Wyszukiwarka



Strona główna » Wywiady

Pasje wg Mateusza

Nie będziemy się piąć w górę tabeli... Rozmowa z przyszłym filologiem, piłkarzem BTS Rekord Mateuszem Żyłą.

- Mało jest piłkarzy, którzy gustują w literaturze. Jeszcze mniej jest takich, którzy są nauczycielami języka polskiego. Jak więc doszło do tego, że zostałeś studentem polonistyki?

- Zawsze lubiłem czytać i zapisywać różne rzeczy „z życia wzięte”. W końcu po dwóch latach po maturze postanowiłem spróbować swoich sił na filologii polskiej ATH. Studia jeszcze bardziej wciągnęły mnie w literaturę. Odkryłem drugą - oprócz piłki nożnej - pasję w życiu. Bardzo się cieszę, że mogę rozszerzać duchowe horyzonty.

- Co dają studia Tobie - człowiekowi?

- Studia mnie rozwinęły. Piłka to w moim przypadku trening półtora- czy dwugodzinny. Przygoda z książką trwa dłużej. Dzięki literaturze zmieniłem swój światopogląd, podejście do ludzi, system wartości itd.

- A co dają studia Tobie - piłkarzowi? Czy w ogóle coś dają, czy stanowią obojętną dziedzinę życia dla piłkarza?

- Ciekawe pytanie. Nigdy nad tym się nie zastanawiałem. Myślę jednak, że trzeba oddzielić te dziedziny. Studia na filologii polskiej a piłka nożna czy w ogóle sport to zupełnie różne sprawy. Inni ludzie, inne nastawienie do życia, Myślę, że szukam w sobie takiej umiejętności, żeby je oddzielać.

- Zadaję takie pytanie nie bez kozery. Jak Ci zapewne wiadomo, ja również zajmowałem się literaturą i piłką nożną. Stawiałem sobie pytanie, co jest trudniejsze - rozwiązywanie problemów literackich czy - szerzej - twórczych, czy też gra w piłkę na wysokim poziomie?

- To rzeczywiście zupełnie inny rodzaj wysiłku. Na boisku to przede wszystkim wysiłek fizyczny, choć coraz więcej jest to także wysiłek psychiczny, szczególnie w wyższych ligach, gdzie w grę wchodzą już duże pieniądze. Tworzenie opowiadań czy poezji, bo sam w ramach ćwiczeń takie tworzę, również wymaga ogromnego wysiłku psychicznego, a przede wszystkim wysiłku wyobraźni. Tworząc dobry wiersz czy opowiadanie, trzeba mieć znakomity warsztat i w sposób oryginalny podchodzić do życia. Twórcy inaczej postrzegają życie codzienne, np. wejście do autobusu dla zwykłego człowieka to normalna życiowa sytuacja, a dla twórcy może to być inspiracją do napisania utworu - przyszłego opowiadania.

- Piłka nożna nie jest już celem Twego życia?

- Jest nadal. Gdyby nie była, nie robiłbym tego, co robię. Mam jednak teraz więcej celów i priorytetów w życiu. Chciałbym jak najlepiej grać w piłkę i osiągnąć jeszcze coś w futbolu, bo mam dopiero 23 lata. Warto jednak w życiu mieć alternatywę. Dlatego robię specjalność nauczycielską na filologii polskiej, gdyż chciałbym w przyszłości uczyć. Kontakt z młodzieżą gwarantuje długą młodość. Z kim przestajesz, takim się stajesz. Byłem ostatnio w szkole na praktykach, które mnie podbudowały. Mówi się, że młodzież jest coraz cięższa, ale ja mówię, że z każdym można się dogadać. Trzeba tylko mieć odpowiednie podejście.

- Powstaje budynek Szkoły Mistrzostwa Sportowego na terenie ośrodka Rekordu, może zechcesz w przyszłości tam pracować jako polonista? Czy wolałbyś zajmować się... trenerką?

- Powiem szczerze, że trenerka mnie nie kręci. O wiele bardziej wolałbym być nauczycielem języka polskiego. Nie przeczę - chciałbym pracować w tej szkole, znaleźć wspólny język z młodymi piłkarzami. Uważam, że sprostałbym temu zadaniu. Mam doświadczenie z boiska. A dzięki temu, że pracowałbym z nimi w szkole, sam nabrałbym doświadczenia nauczycielskiego.

- W Rekordzie ćwiczysz od kilku miesięcy. Można powiedzieć, że się już zadomowiłeś?

- W Rekordzie czuję się bardzo dobrze. To znakomicie „poukładany” klub. Jest fajna szatnia. Wiadomo, że atmosferę budują wyniki. Był falstart w pierwszym meczu, ale dwa następne wyglądały dobrze. Mam nadzieję, że już nie będziemy się więcej piąć w górę tabeli, bo wyżej być nie można. Mam duże wymagania wobec siebie. Powinienem dawać zespołowi nową jakość. Pomagać kolegom, a nie być jednym z wielu, dlatego miałem trochę zepsute święta. Mam jednak nadzieję, że z każdym meczem będzie lepiej i pokażę, na co mnie stać.

- Tata był znanym piłkarzem i trenerem. Chodzi na Twoje mecze?

- Za to go właśnie szanuję, że chodzi na każdy mój mecz - na dobre i na złe. Czy grałem w Grodzisku Wielkopolskim, Nowym Sączu czy w Tychach, był na każdym spotkaniu. Obserwuje mecze bardzo obiektywnie.

- Tata dał Ci skrzydła - zarówno jako piłkarzowi, jak i człowiekowi zajmującemu się literaturą?

-  W domu dużo się czytało, choć literaturę, jak mi się wydaje, odnalazłem sam w sobie. Piłka nożna to jednak rzeczywiście Tata. Od piątego roku życia chodziłem na treningi Walcowni, w której Tata grał. Tam się wychowywałem. Później przeszedłem do Dankowic. Pan Andrzej Sadlok wziął mnie pod swoje skrzydła. Dlatego bardzo niekomfortowo czułem się podczas meczu z MRKS w Czechowicach-Dziedzicach, gdy strzeliłem pierwszego gola dla Rekordu, bo Tata zostawił tam kawał życia. Taki jest jednak los piłkarza. Raz się gra tu, raz tam. Musiałem jakoś sobie z tym poradzić.

- Jakie są Twoje marzenia związane z dwoma życiowymi pasjami?

- Marzenie związane z Rekordem to awans do trzeciej ligi i moja solidna gra, żeby wszyscy byli ze mnie zadowoleni - kibice, działacze, trenerzy i koledzy z zespołu i oczywiście, żebym był zadowolony z siebie. Chciałbym także skończyć studia, obronić pracę magisterską. A potem może się uda znaleźć jakąś pracę w szkole.

Rozmawiał Jan Picheta

 

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby Twój komentarz pojawił się od razu,
w przeciwnym wypadku będzie wymagał moderacji

Kod antysapmowy
Odśwież