Wyszukiwarka



Strona główna » Wywiady

Potrafią pokazać pazur

Rozmowa z Aleksandrą Knieszner.

- Czy piłka nożna to Twoja pierwsza dyscyplina sportu, którą uprawiasz?

- Nie. Wcześniej w szkole podstawowej uprawiałam przez trzy, czy nawet cztery lata akrobatykę sportową u pani Anetty Nosowicz. Później natomiast grałam w siatkówkę u pana Gajewskiego w MKS Bielsko-Biała, ale się nie sprawdziłam, bo byłam zbyt niska jak na siatkarkę.

- Uważam, że akrobatyka to podstawa piłki nożnej na wysokim poziomie. Bez podstawowego przygotowania akrobatycznego nikt nie zostanie dobrym piłkarzem. Wystarczy popatrzeć na sprawność niektórych zdobywców goli z klubów Europy Zachodniej. Kręcą salta jak na akrobatycznej ścieżce. Rozumiem, że Ty również potrafisz wykonać salto, szpagat itd.

- Salto tak, ale szpagat? Byłyby już trudności. W każdym razie mam dobrą podbudowę ogólnorozwojową. W szkole występuję ponadto we wszystkich grach zespołowych.

- A kiedy zaczęłaś kopać piłkę?

- Z piłką nożną mam kontakt od dziecka. Zawsze biegałam za piłką na boiskach szkolnych czy podwórkach. Mam dwóch braci, którzy „zapalili” mnie do piłki nożnej. Bracia i koledzy, bo w sumie zawsze miałam więcej kolegów, niż koleżanek. Od trzech lat gram w Rekordzie. Uprawiam piłkę nożną, bo lubię ruch, ale nie bezcelowy, a w futbolu trzeba wszystko wykonać dokładnie, bo ma to określony cel - trzeba być dokładnym na meczu!

- Czym się różni trening piłkarski od treningu innych dyscyplin, które uprawiałaś?

- W treningu piłkarskim nacisk jest bardziej położony na szybkość. Poza tym treningów jest więcej. Piłka jest ciekawsza i bardziej fascynująca niż inne sporty, przynajmniej dla dziewczyn, choć mało koleżanek garnie się do niego.

- Co - Twoim zdaniem - jest najtrudniejsze dla dziewczyn w piłce nożnej - technika, taktyka, przygotowanie motoryczne...?

- Dla mnie trudne jest przygotowanie motoryczne, gdyż lepiej jesteśmy przygotowane pod względem technicznym. Najwięcej problemów mamy z pracą fizyczną, gdyż mecz dziewcząt trwa aż dwa razy po 45 minut. Dlatego też trzeba podwójnej motywacji, żeby nie odpuszczać na meczu i treningu, bo to może się przydać w przyszłości.

- Jako drużyna radzicie sobie dobrze z techniką? Chłopcy trenują od pierwszej klasy podstawówki, a dziewczyny dopiero od 12-13 roku życia. Stracone lata trudno nadrobić!

- Rzeczywiście. Braki ciężko zlikwidować. Moim zdaniem w piłce nożnej najważniejsze są podania, które stale ćwiczymy na treningu. Na treningach na ogół się udaje, bo zamiast rywala jest pachołek... Niestety na meczu nie zawsze to wychodzi, bo pojawia się stres, walczący przeciwnik itd. Trener nam może tłumaczyć, ale to co udaje się na pachołkach nie zawsze sprawdza się w czasie gry, bo przeciwnik przecież reaguje na sytuację. W piłce nożnej wszystko jednak zależy od głowy.

- Ostatnio trener bardzo Cię chwalił. Strzeliłaś gola na wagę zwycięstwa z LKS Rolnik Biedrzychowice. Jak to się stało?

- Przeciwniczki były dość dobre, a na domiar złego my grałyśmy w dziewiątkę. Trudno jest biegać po całym boisku za dwie zawodniczki przez półtorej godziny, żeby zapełnić środek pola gry, bo stamtąd wszystko się wywodzi. Na szczęście sfaulowano koleżankę pod polem karnym, nieco z lewej strony. Strzeliłam tuż przy słupku w „długi” róg bramki. Zawsze, ilekroć ćwiczę strzały, tam właśnie staram się trafić piłką. Tym razem się udało. Wszyscy się cieszyli. Mamy akurat teraz problemy kadrowe i trzy punkty bardzo się przydały. Zajmujemy ósme - dziewiąte miejsce w tabeli i walczymy o utrzymanie w II lidze. Potrzebujemy zawodniczek, ale w Bielsku-Białej bardzo trudno jest znaleźć dziewczyny, które już mają piłkarskie doświadczenie. Nowe piłkarki trzeba „podszlifować”, tak jak nas „szlifowano”, kiedy kilka lat temu zaczynałyśmy treningi. Szkoda, że odeszły od nas dwie zawodniczki do AZS-u Katowice - Marcelina Walaszek i Agnieszka Bryzek. Gdyby nie to, nie miałybyśmy zapewne aż takich problemów.

- Z pewnością wierzysz jednak, że się utrzymacie w II lidze?

- Oczywiście jest jeszcze runda rewanżowa i powalczymy. Trzy dziewczyny są kontuzjowane, więc wszystko przed nami. Obecnie jest jednak ciężko, bo każdy niemal mecz musimy grać w dziesiątkę czy nawet w dziewiątkę. To bardzo wielki wysiłek. Raz nawet grałyśmy w siódemkę w polu... Trzy zawodniczki niekryte to jest naprawdę koszmar! Przegrałyśmy tylko 0:4. To była obrona Częstochowy, choć przeciwnik nie był nadzwyczajny.

- Czy zetknęłaś się ze stereotypami, wedle których dziewczyny nie są stworzone do piłki nożnej i nie powinny jej uprawiać, bo wynaturza to ich sylwetkę, powoduje, że wykrzywiają się nogi...?

- Ogólnie rzeczywiście mówi się, że kobiety nie powinny uprawiać futbolu, bo nie mają odpowiednich warunków.

- Na przykład krzywych nóg...

- Dokładnie - choć niektórym się robią... Babcia też mi zawsze mówiła, że nie powinnam się brać za sporty agresywne, ale ja wybrałam piłkę nożną na przekór wszystkim.

- Dużo jest agresji w grze dziewcząt?

- Niektóre drużyny potrafią się zachować na boisku. Inne - nie. Kopią, przeklinają, faulują i dlatego jest tyle kontuzji. Jedna z naszych dziewczyn ma już od ośmiu miesięcy problemy, bo gdy tylko weszła na boisko jej rywalka, od razu ją sfaulowała. Bardzo ciężko wyleczyć jej kontuzję kostki. Dziewczyny są niby łagodne, nie nadają się do piłki nożnej, ale... potrafią pokazać pazur.

- A drużyna Rekordu nie potrafi?

- Oczywiście, że też, gdy już trzeba... Umiemy też pokazać własne oblicze i styl gry. To jest najważniejsze.

- Lubisz jakąś rywalkę czasem kopnąć?

- Czasami tak. Bywają takie sytuacje, na przykład gdy sędzina nie widzi faulu, a jest ewidentny dla nas, bo „lecą” po nogach i ciężko patrzeć, jak dziewczyna ucieka z twoją piłką. Nic się nie stanie, jeśli dostanę żółtą kartkę, a uratuję drużynę, która biega 90 minut w osłabieniu i jeszcze jest krzywdzona przez sędzinę.

- Gdzież jednak jest w tym fair play?

- Ha, ha, ha. Oczywiście przeważnie się gra fair, bo dziewczyny powinny się nawzajem szanować. To nie jest gra o wielką stawkę. Jeśli jednak przeciwnik walczy do krwi... to przecież nie można mu ulec.

- Dlatego odpowiadacie pięknym za nadobne?

- Tak.

- Nosisz pseudonim „Kiszon”. Skąd się wziął?

- Byłyśmy na obozie i wyżerałyśmy ogórki ze słoików...

- Lubisz zatem kiszone ogórki!

- Tak.

- Macie kłopoty kadrowe. Jak więc widzisz perspektywy rozwoju żeńskiej piłki nożnej w Rekordzie?

- Ciężko będzie bez dziewczyn. Mam nadzieję, że jednak zrobimy taką reklamę, że coraz więcej zawodniczek będzie uprawiać piłkę nożną w Cygańskim Lesie. Wiele dziewczyn jest w ostatniej klasie szkoły średniej i niektóre zapewne wyjadą na studia. Tym bardziej musimy mieć szeroką kadrę.

- Ty zresztą też wybierasz się na studia...

- Mam plany, żeby studiować na AWF w Katowicach. Myślę jednak, że mogłabym tu przyjeżdżać na mecze, a nawet na treningi. Zależy, jak będzie układał się harmonogram zajęć. Myślę, że nie będzie problemu. Granie bowiem sprawia mi ogromną przyjemność. Fajnie jest mieć takie hobby, a nie siedzieć. Osoby, które nie mają własnego hobby, po prostu się męczą.

Rozmawiał Jan Picheta

Aleksandra Knieszner („Kiszon”) piłkarka drugoligowej drużyny BTS Rekord; uczennica klasy maturalnej LO nr 6 im. Armii Krajowej w Bielsku-Białej.

 

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby Twój komentarz pojawił się od razu,
w przeciwnym wypadku będzie wymagał moderacji

Kod antysapmowy
Odśwież