Nie zawsze ściany pomagają

wtorek, 01 maja 2012 11:32

Drukuj

W krótkiej rozmowie z Januszem Szymurą, prezesem Rekordu, wracamy do ekscytującego dwumeczu bielskich futsalowców z Akademią FC Pniewy.

 

Na wstępie oceńmy oba spotkania od strony stricte sportowej.

Janusz Szymura: - Rozgrywanie po raz pierwszy według formuły play-off mistrzostw kraju jest novum dla wszystkich.  Nie da się ukryć, że jest to męczące fizycznie i psychicznie nie tylko dla zawodników. Absolutnie nie można nie wspomnieć, iż licząc oba mecze półfinałowe, nasi zawodnicy rozegrali pięć spotkań w ciągu ośmiu dni! Pierwszy mecz ułożył się początkowo dla nas znakomicie. Super-asysta Łukasza Mentla i gol Wojtka Łysonia już w pierwszej minucie meczu. Wyrównana pierwsza połowa kończy się niestety czerwoną kartką dla Krystiana Brzenka i golem „do szatni” w trakcie gry w przewadze Akademii FC. Przegrana w pierwszym meczu miała także swój pozytywny aspekt. Za taki uważam występ w bramce Pawła Kurowskiego, który wskutek czerwonej kartki musiał zastąpić Krystiana Brzenka. Wobec kontuzji innego z naszych bramkarzy – Witka Zająca, było ważne, aby zespół nabrał przeświadczenia i przekonania, że drugi golkiper jest w dobrej dyspozycji. To miało spore znaczenie. Drugie spotkanie także dostarczyło sporo emocji , ale mam wrażenie, że drużyna gości miała mecz niejako „pod kontrolą”. Ilekroć doprowadzaliśmy do remisu, po niedługim czasie pniewianie znów obejmowali prowadzenie. Tu należy docenić klasę rywala, zwłaszcza za dojrzałość w prowadzeniu gry. Jednak w każdej porażce trzeba znaleźć coś pozytywnego. Warta podkreślenia jest tradycyjna, wręcz niebywała skuteczność Tomka Dury. Za opanowanie nerwowe należy się pochwała Piotrkowi Szymurze przy skutecznej egzekucji dwóch rzutów karnych. W niedzielę bardzo dobre zawody rozegrał Paweł Budniak. Po kilku niewyraźnych występach odzyskał dobrą dyspozycję. Odczuwalny był brak kontuzjowanego Pawła Machury, mającego podstawowy wpływ na rytm gry tzw. drugiej czwórki. Podsumowując, nikt mnie w dwumeczu nie zawiódł, chłopcy zagrali na tyle, na ile obecnie byli w stanie to zrobić.

A jaki wpływ na losy rywalizacja miała Pańskim zdaniem gra w hali przy ulicy Karbowej?

J.Sz.: - Zwykle mówi się, że ściany pomagają gospodarzom. Te były tym razem zbyt oddalone, nie były w stanie nam pomóc (śmiech). Natomiast przy okazji chciałbym skierować słowa uznania dla przedstawicieli administratora miejskiego obiektu – Bielsko-Bialskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, za przychylność i zaangażowanie. Warunki do gry oraz oglądania obu widowisk była komfortowe.

Wracając do pierwszego z meczów, nie bez echa przeszedł protest wystosowany przez klub po jego zakończeniu.

J. Sz.: W Komisji Ligi, do której adresowaliśmy pismo, nie w pełni zrozumiano zawarte w nim przesłanki. Wspomnieliśmy o istotnych dla przebiegu sobotniego meczu pomyłkach, ale  nie żądaliśmy powtórzenia meczu! To nie było naszą intencją! Bywa, iż w trakcie meczów błędy popełniają bramkarze, pudłują w idealnych sytuacjach napastnicy, zatem mogą się mylić także sędziowie. Ludzka rzecz! Takie sytuacje się zdarzają. Zresztą doświadczyliśmy czegoś podobnego kilka dni wcześniej w futbolowym meczu „na szczycie” IV-ej ligi, z udziałem naszej drużyny w Czańcu. Przez kilka minut w ekipie gospodarzy występował zawodnik ukarany drugą żółtą kartką. Błąd związany z czerwoną kartką dla Krystiana Brzenka udało się przynajmniej połowicznie naprawić i wystąpił w drugim meczu.

A rokowania przed rewanżową konfrontacją w Pniewach?

J. Sz.: - Jako urodzony optymista zakładam, że decydujący o awansie, piąty mecz odbędzie się w Bielsku-Białej. Wtedy być może skorzystalibyśmy z jedynej korzyści jaką daje wyższa pozycja w tabeli od „akademików” po zasadniczej części rozgrywek ligowych. To tak trochę żartem, ale w tej samej konwencji powiem, że być może ściany w  naszej hali w Cygańskim Lesie byłyby nam bardziej pomocne ?

Dziękuję za rozmowę.

J.Sz. – Dziękuję.

Rozmawiał: Tadeusz Paluch