Wyszukiwarka



Strona główna » Nasi w reprezentacji

Coraz dłuższy postój

Rozmowa z reprezentantem Polski w futsalu Pawłem Machurą.

 

Reprezentacja Polski w futsalu odpadła w eliminacjach mistrzostw świata na Sycylii, przegrywając z Włochami 2:5 i Rumunią 3:9 oraz zwyciężając Bułgarię 5:4. W barwach Biało-Czerwonych zagrali trzej piłkarze Rekordu - bramkarz Krystian Brzenk oraz Paweł Budniak i Paweł Machura. O przyczyny słabej postawy polskich zawodników zapytaliśmy Pawła Machurę.

- Jak doszło do tego, że w eliminacyjnym turnieju do mistrzostw świata w futsalu wygraliście tylko spotkanie z Bułgarią, w dodatku w meczu bez stawki - gdy awans do dalszej fazy eliminacji został już wcześniej przesądzony?

- Wygraliśmy tylko jeden pojedynek, bo tylko w tym meczu byliśmy lepsi! Trzeba sobie jasno powiedzieć, że na dzień dzisiejszy Włochy i Rumunia to zespoły zupełnie poza naszym zasięgiem. Jeśli ktoś myślał, że z Rumunią możemy nawiązać walkę, to ten mecz dobitnie pokazał, że oni zrobili krok w przód, a my na pewno jesteśmy nadal w tym samym miejscu, jeśli nie zrobiliśmy pół kroku do tyłu... Niestety.

- Pod jakimi względami Włochy i Rumunia są lepsze od Polski?

- Najbardziej rzucają się w oczy takie cechy jak dynamika, szybkość - i to w różnych aspektach. Chodzi głównie o szybkość biegu i zagrywania piłki, czyli o grę na tzw. jeden kontakt czy na dwa kontakty. Do tego dochodzą różnice w technice, a także sile, która jest ważna w wielu decydujących momentach. Nie można bowiem pozwolić na to, aby rywal nas „przepchał”. Potrzeba nam również lepszego zgrania. Musielibyśmy sporo pracować nad tymi elementami, żeby móc walczyć w dniu dzisiejszym z takimi zespołami jak właśnie Włochy czy Rumunia. Już nie mówię o wygrywaniu...

- Z tego, co Pan mówi, wynika, że zespół ludzi, który obecnie stanowi trzon polskiej reprezentacji, nie jest już w stanie nawet nawiązać walki z czołowymi lub średniej klasy europejskiej drużynami i nie potrafi zagrać lepiej?

- Tego nie powiedziałem. Na pewno zespół ten może zagrać lepiej, ale do tego trzeba dużo czasu i wielu treningów! Myślę, że na pewno nie jednego treningu dziennie. Jeśli chcemy odgrywać w futsalu większą rolę niż obecnie, to trzeba przejść na cykl dwóch treningów dziennie i zająć się futsalem po prostu zawodowo. Potrzeba nam m. in. wielu treningów siłowych. Bez tego nie będzie żadnego postępu na arenie międzynarodowej. Ani rusz...

- Wygląda na to, że musimy w Polsce zwiększyć ilość drużyn zawodowych. W naszym kraju bodaj tylko Wisła Krakbet Kraków może sobie pozwolić na dwa treningi dziennie.

- Nie wiem, jak jest w Wiśle. Czy halowcy trenują tam dwa razy dziennie? Na pewno zajmują się tylko graniem w piłkę. Na turnieju we Włoszech była zresztą czwórka piłkarzy Wisły Kraków.

- Mówił Pan m. in. o potrzebie lepszego zgrania. Ten element gry można było łatwiej przygotować, gdyby trener kadry nie stosował dużej rotacji zawodników. Nawet z samego Rekordu powoływał coraz to innych piłkarzy... Kadra systematycznie się zmieniała, zamiast stabilizować swój skład przed eliminacjami do mistrzostw świata.

- Dokładnie tak, ale nie powiedziałbym, że to wina trenera. Gdyby trener mógł powoływać co zgrupowanie jedną dwunastkę, to na pewno powoływałby! Ze względów zawodowych odmawiali kolejni zawodnicy. Sam również musiałem odmówić, bo pani dyrektor nie zgodziła się, abym mógł wyjechać z kadrą narodową do Mołdawii. Nie mogłem jechać, więc wypadłem z kadry. Tak samo było z innymi zawodnikami. Niektórzy mają taką pracę. Innym przytrafiły się kontuzje. Być może inni jeszcze nie chcą jeździć na zgrupowania, bo pragną robić w tym czasie coś innego... Trudno mi w pełni odpowiedzieć na to pytanie. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że do kadry nie aspirujemy dla pieniędzy i nie wyjeżdżamy na zgrupowania i mecze międzypaństwowe, żeby na tym zarobić... Jedziemy, bo czujemy się patriotami, bo czujemy się Polakami i chcemy jak najlepiej dla naszego narodu i naszej futsalowej Polski. Myślę zatem, że to nie jest błąd trenera. Trzeba sięgnąć wyżej - do organizacji całego futsalu w Polsce. Zastanowić się, jak ma on w naszym kraju funkcjonować. W przeciwnym razie będzie tak, jak jest, na każdym zgrupowaniu. Jeden nie będzie mógł, inny nie będzie chciał. Na wprowadzenie zmian jednak trzeba czasu.

- Jeśli nie było wielu radosnych wrażeń piłkarskich, to z Sycylii przywiózł Pan zapewne wspaniałe wrażenia pozasportowe...

-  Otóż nie. Pojechaliśmy tam, żeby grać w piłkę, a nie podziwiać świat. Byliśmy tylko w Katanii, która jednak wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła. Byłem już w wielu ładniejszych miastach. Szkoda także, że temperatura nie dopisała. Wcale nie było ciepło.

- Wypada zatem życzyć kolejnych powołań do reprezentacji i zdecydowanie lepszych wyników niż ostatnio.

- Dziękuję bardzo. Wydaje mi się jednak, że jeśli chodzi o powołania mojej skromnej osoby, to należy podejść z dużą rezerwą. Powoli wkraczam w wiek, w którym trzeba na życie patrzeć wyłącznie pod kątem zawodowym, a nie hobbystycznym, futsalowym. Myślę, że kadra narodowa to dla mnie temat zamknięty albo bardzo bliski decyzji o zamknięciu - w przeciwieństwie na przykład do mego młodszego kolegi z drużyny Pawła Budniaka, który w meczach z Włochami i Rumunią strzelił trzy gole. Przed nim rysuje się świetlana przyszłość w reprezentacji, bo takich zawodników właśnie nam trzeba. Sądzę ponadto, że Rekord nie ma się czego wstydzić, gdyż ja też trafiłem do siatki w spotkaniu z Bułgarią. Z tego się możemy cieszyć, bo przecież w piłce chodzi głównie o to, żeby strzelać bramki! Dużo trudniejsze zadanie miał Krystian Brzenk, który bramki bronił w spotkaniach z bardzo trudnymi rywalami. Na pewno jednak wszyscy daliśmy z siebie wszystko.

Rozmawiał Jan Picheta