niedziela, 05 lutego 2012 18:43
W kolejnym, ważnym spotkaniu dla układu czołówki tabeli Ekstraklasy PLF „rekordziści” podejmowali torunian.
Rekord Bielsko-Biała – Marwit Toruń 2:1 (1:0)
1:0 Budniak (4 min.)
1:1 Maciąg (31 min.)
2:1 Szymura (40 min.)
Rekord: Brzenk – Szymura, Machura, Mentel, Bubec; Wojtas, Palarczyk, Budniak, Dura; Włoch, Marek
Mimo personalnych ubytków po obu stronach drużyny stworzyły całkiem ciekawe i emocjonujące widowisko. „Z przytupem” mecz rozpoczęli miejscowi. Po idealnym dograniu z rzutu rożnego idealnym trafieniem w długi róg bramki popisał się Paweł Budniak. Dość szybko golem mógł odpowiedzieć Igor Sobalczyk próbując kąśliwym uderzeniem zaskoczyć bielskiego bramkarza. Po drugiej stronie efektu bramkowego nie przyniosła dwójkowa kontra Damiana Wojtasa z Sebastianem Palarczykiem. Skuteczniejsi w ostatniej chwili okazali się Jurij Wasylczenko z Michałem Maciągiem. I to w zasadzie była ostatnia dobra okazja „rekordzistów” w tej części meczu. Inicjatywę na długie minuty przejęli torunianie. Świetnych okazji nie wykorzystali Mykoła Morozow i Mateusz Kończalski, a M. Maciąg trafił w poprzeczkę bramki. Przewaga Marwitu zwiastowała wyrównującego gola, i w istocie mogło do tego dojść już na starcie drugiej połowy. Znów bliski trafienia był M. Kończalski, którego dogodna okazja zaskoczyła podobnie jak bielską defensywę. Musiało upłynąć dopiero kilka minut zanim bielszczanie przypuścili odważniejszy szturm. Podwyższyć prowadzenie mogli Tomasz Dura i P. Budniak, ale na przeszkodzie stanął dobrze dysponowany toruński golkiper. Narastająca przewaga miejscowych nie znalazła jednak odzwierciedlenia na tablicy, bowiem kardynalny błąd przydarzył się Krystianowi Brzenkowi. Przy próbie wybicia piłki bramkarz Rekordu nastrzelił M. Maciąga, który bez trudu ulokował ją w bramce. Ataki „biało-zielonych” od tego momentu jeszcze bardziej przybrały na sile. Mądrze broniący się gracze Romana Smirnowa starali się nie dopuszczać do zbytniego zagrożenia, ale i tak z kliku opresji uratował ich. J. Wasylczenko. Dopiero „strzał rozpaczy” Piotra Szymury przyniósł zmianę rezultatu. Kapitan Rekord „kropnął” z lewej nogi z ok. 15 metrów, a piłka mimo gąszczu nóg w polu bramkowym znalazła drogę do siatki. Trzy punkty zostały w Bielsku-Białej, ale szczerze powiedziawszy ewentualny podział punktów nie byłby wynikiem niesprawiedliwym.
TP
![]()
zobacz galerię...
foto: Paweł Mruczek
| « poprzednia | następna » |
|---|